- Ale ja jestem w stu procentach przekonana co do swojej decyzji ! Przeprowadzam się do Sergio ! Jeśli nie możesz zaakceptować tego , że go kocham , to już nie moja sprawa . Ale nic , ani nikt mnie nie powstrzyma od zamieszkania z facetem , którego kocham ! - krzyknęła na cały regulator.
- Dobrze. Nie zamierzam się z tobą kłócić. Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Wiedz, że zawsze ci pomogę, zawsze będę po twojej stronie. Jeśli coś w twoim związku nie wypali, ten dom jest zawsze otwarty. Kocham się, córeczko. - oznajmił Tito, całując swoją jedyną córkę w czoło.
- Ja ciebie też tatku. A teraz muszę jechać, bo obiecałam Sergio, że pójdziemy jeszcze gdzieś.
- Dobrze, pomogę Ci z bagażami.
Po dłuższej chwili wpatrywał się w czarne, sportowe auto, które znikało już za zakrętem. Poczuł ukłucie w sercu. Kiiedyś to sie musiało stać. Jego ukochana jedynaczka musiała kiedyś opuścić swój dom rodzinny, i rozpocząć życie na własną ręke. Tylko dlaczego Vilanova nie ufał wybrankowi swojej córki?
- Mam złe przeczucie, co do tego związku. - powiedział do siebie.
~*~
Siedział spokojnie przed telewizorem, wyczekując swojej dziewczyny, gdy usłyszał upragniony dzwonek do drzwi. Z pośpiechem podszedł je otworzyć.
- Czeeeść kochanie! - krzyknęła, całując go namiętnie.
- Cześć skarbie. Czekaj ... gdzie masz bagaże? - spytał trochę zdezorientowany.
- Na dole , w aucie , głuptasie! Przecież one są ciężkie, i myślałam, że mi pomożesz je wnieść. - powiedziała, uśmiechając się tak, jak najbardziej lubił.
- Jasne, już idę. Gdzie zaparkowałaś?
- Przed samym wejściem.
- Okkej. Ja pójdę po bagaże. a ty zrób coś do jedzenia. - powiedział, całując namiętnie swoją ukochaną.
~*~
Spokojnie robiła obiad, gdy nagle poczuła, że ktoś przytula ją od tyłu, i całuje po szyi. Mimowolnie uśmiechnęła się.
- Jeśli chcesz coś zjeść, to mi nie przerywaj. - powiedziała, nieudolnie zachowując powagę.
- Doobra, ale wieczorem porywam Cię na spacer, dobrze?
- Oczywiście. - odwróciła się, i musnęła jego usta. - Trzymaj, jedz. - podała mu talerz z jedzeniem.
- Mhhm.... Pyyyszne, jak zawsze zresztą.
- Dobra, dobra. Już mi tak nie słódź, skarbie. - uśmiechnęłam się.
- Okkej, ubieraj się , idziemy. - powiedział, odkładając talerz do zmywarki.
- A gdzie idziemy? - spytała.
- Zobaczysz. - odpowiedział jej, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Założyła ubranie, zrobiła lekki makijaż, i wyszli na dłuugi spacer.
Spacerowali brzegiem morza, trzymająć się za ręce, gdy nagle Sergio wyprzedził Blance, tak żeby móc spojrzeć jej w oczy.
- Blanca, koocham cię. Kocham cię jak wariat. Ale muszę ci coś wyznać.
- Hmm ?
- Dostałem propzycje z Londynu, by grać w tamtejszej Chelsea.
- No , to jest dobra propozycja, ale tu pytanie tylko do ciebie : czy ty tego chcesz?
- Chcę, bo tutaj nie gram, nie skromnei mówiąc, marnuje się. Ale nie chcę cię stracić. A boję się, że jeśli ze mną nie wyjedziesz, to nasz związek nei przetrwa.
- Sergio, muszę to przemyśleć. - powiedziała , odchodząc od niego.
~*~
Siedziała sama na ławce w parku myśląc o tym wszystkim. Zadawała sobie w myślach pytania - czy ja tego chcę? Czy chcę z nim wyjechać? ... Czy ja go wogóle kocham? Na te pytania nie znalazła odpowiedzi. Zwłaszcza na to ostatnie....
____________________________________________________
Jest prolog! Cieszę się, że mi się udało. Mam nadzieję, że będziecie czytać, komentować. I mam nadzieję, że ten jeden rozdział sprawi, iż będziecie chcieli więcej . Kolejny rozdział za tydzień. ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz